sobota, 13 kwietnia 2024

 5 kwietnia uzyskaliśmy informację, że po raz kolejny zdobyliśmy WYRÓŻNIENIE za nasz projekt. Jesteśmy bardzo dumne, to wspaniały sukces! Wszystkie wzięłyśmy udział w II etapie indywidualnej rywalizacji, Michasia zakwalifikowała się do III etapu. Trzymamy kciuki!!!

czwartek, 11 stycznia 2024

 Kolejne klasy proszą o przeprowadzenie pokazu prezentacji o błońskich kobietach i/lub naszej gry terenowej. Chyba się podoba?

poniedziałek, 8 stycznia 2024

 Artykuł wysłany do BIS-u.

KOBIECE OBLICZE BŁONIA – projekt konkursowy w SP2

Pięć dziewcząt z klasy VIIIA Szkoły Podstawowej Nr 2 z Oddziałami Integracyjnymi im. Janusza Korczaka w Błoniu, pod kierunkiem nauczycielki języka polskiego Aldony Cyranowicz – podobnie jak w ubiegłym roku – przystąpiło do Wojewódzkiego Konkursu Wiedzy o Mazowszu. Udział w Konkursie rozpoczął się – zgodnie z Regulaminem - od projektu, którego tematem miały być „Kobiety Mazowsza”. Projekt ósmoklasistek otrzymał tytuł „Kobiece oblicze Błonia”.

Działania rozpoczęły się od badań statystycznych; dziewczęta szukały w Roczniku Statystycznym GUS i na stronie "Województwo mazowieckie w liczbach" www.polskawliczbach.pl/mazowieckie informacji na temat, np. ile jest kobiet na Mazowszu, w powiecie warszawskim zachodnim i w Błoniu, jaki jest współczynnik feminizacji, jak wygląda piramida wieku, wykształcenie kobiet w porównaniu z mężczyznami…

Następnie dziewczęta dokonały wyliczeń procentowych dotyczących zatrudnienia mężczyzn i kobiet w wybranych instytucjach/przedsiębiorstwach/stowarzyszeniach naszej gminy. Zebrane wyniki i wnioski zamieszczały na założonym blogu.

Po statystyce nadszedł czas na poszukiwania historyczne. Ósmoklasistki postanowiły zdobyć w różnych źródłach wiadomości o dziesięciu błoniankach: pięciu żyjących i pięciu, których nie ma już wśród nas. O większości z tych kobiet nigdy nie słyszały, więc nie było to łatwe zadanie!

Julka zajęła się historią Kunegundy Rzepeckiej, przedwojennej nauczycielki SP2, która zginęła 17 stycznia 1945r. oraz Łucji Kossakowskiej, która walczyła w Powstaniu Warszawskim, a po wojnie była znaną scenografką.

Lila opracowała biografię Leokadii Jaworskiej, jedynej kobiety – lekarza przed wojną w Błoniu oraz przedstawicielki młodego pokolenia aktywnych błonianek – posłanki na Sejm RP VIII, IX i X Kadencji – Kingi Gajewskiej.

Hania szukała informacji o zmarłej w 2020r. Halinie Urbanik, która wraz z rodziną osiedliła się w Błoniu na początku wojny w 1939r; w czasie wojny była łączniczką i sanitariuszką, a po wojnie pracowała jako lekarz radiolog w szpitalu w Warszawie. Drugą kobietą, którą się zajmowała, była mieszkająca w Bieniewicach 96-letnia malarka Magdalena Spasowicz, która w 2022r. otrzymała tytuł Honorowej Obywatelki Błonia.

Michasia zajęła się losami Ireny Przybysz, w czasie wojny działaczki konspiracyjnej, więźniarki Pawiaka, obozu w Auschwitz i Ravensbruck, po wojnie farmaceutki oraz Pani Ewy Tuzimskiej, pierwszej po 1989r. Burmistrz Błonia oraz Starosty powiatu warszawskiego zachodniego, również Honorowej Obywatelki Błonia.

Weronika poszukiwała informacji o kolejnej Honorowej Obywatelce naszego Miasta -Mariannie Nowickiej, w czasie wojny działaczce konspiracyjnej, po wojnie Wiceprezesce środowiska błońskiego Światowego Związku Żołnierzy AK, przez całe życie aktywnie działającej w harcerstwie oraz absolwentce SP2 Magdalenie Wolińskiej - Riedi – korespondentce Telewizji Polskiej z Watykanu i Włoch, autorce książek, tłumaczce.

Dodatkowo dziewczęta opracowały biogram Cecylii Plater- Zyberkówny, działaczki społecznej, publicystki, założycielki dwóch szkół dla dziewcząt oraz studwuletniej Heleny Dyngler, mieszkanki Błonia od 1952r., do której wybrały się z wizytą.

           Informacji o wybranych postaciach szukały w różnych źródłach i miejscach, np. w książkach, w Internecie, np. na stronie www.geneteka.genealodzy.pl/, w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego, w Muzeum Ziemi Błońskiej, w starych księgach parafialnych… Dużą pomocą był dla nich Katalog wystawy przygotowanej w marcu 2023roku przez błońskie muzeum „Obecne kobiety w historii Błonia”.

W ramach projektu dziewczęta przeprowadziły 3 wywiady: z panią poseł Kingą Gajewską, Panią Magdaleną Wolińską-Riedi i Panią Heleną Dyngler. Julka rozmawiała telefonicznie z Panią Łucją Kossakowską.

Przygotowane przez ósmoklasistki prezentacje zamieszczone zostały na stronie szkoły. dziewczęta przeprowadziły też zajęcia w kilku klasach, opowiadając o swoich bohaterkach. Przygotowały też i przeprowadziły grę terenową po szkole, w której wcieliły się w rolę pięciu błonianek.

W listopadzie realizatorki projektu ze swoją opiekunką poszły na błoński cmentarz, gdzie zapaliły symboliczne znicze na odnalezionych grobach pięciu pochowanych tam kobiet.

Na zakończenie działań projektowych nagrany został film.

Projekt „Kobiece oblicze Błonia” był bardzo wymagający, ale też ogromnie satysfakcjonujący. Teraz dziewczęta przygotowują się do rywalizacji indywidualnej i czekają na wyniki jury, które będą oceniać prace konkursowe.

Zapraszamy do zapoznania się z efektami działań projektowych: https://kobieceobliczebloniasp2.blogspot.com/ oraz https://sp2blonie.edupage.org/text170/

Aldona Cyranowicz,

Michalina Cegłowska, Hania Orłowska, Lila Paradowska,



 Premiera naszego filmiku!!! Pani Edyto, dziękujemy za pomoc!!!




sobota, 6 stycznia 2024

czwartek, 21 grudnia 2023

 Jedną z naszych bohaterek jest Pani Łucja Kossakowska, uczestniczka Powstania Warszawskiego, a po wojnie znana scenografka. Napisałyśmy do Pani Kossakowskiej list z prośbą o zgodę na wykorzystanie jej zdjęć (otrzymałyśmy ją) i ewentualne spotkanie. Do spotkania nie doszło, Pani Łucja ma już 95 lat, a choroby szaleją. Dzisiaj jednak doszło do spotkania! Co prawda tylko telefonicznego, ale bardzo miłego. Do Pani Kossakowskiej zadzwoniła Julka, która przygotowała prezentację na jej temat. Opowiedziała, jak bardzo podziwia Panią Łucję i złożyła jej serdeczne życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia. 



środa, 20 grudnia 2023

 Obiecany wywiad z Panią Magdaleną Wolińską-Riedi. Długi, ale BARDZO CIEKAWY!

Wywiad z Panią Magdaleną Wolińską-Riedi, przeprowadzony 18 grudnia 2023r.

Jak Pani wspomina swoje lata szkolne: szkołę podstawową i średnią?

Szkołę podstawową, czyli naszą kochaną „Dwójkę” w Błoniu, wspominam z wielkim sentymentem, rozrzewnieniem i ogromną sympatią. Były to bardzo miłe lata. Szkoła znajdowała się tuż obok bloku, gdzie mieszkałam, więc mogłam wychodzić dosłownie za pięć ósma, żeby zdążyć na lekcje. Moja klasa była bardzo fajna, ambitna i zdolna.  Między innymi dzięki Waszej Pani Dyrektor, która była naszą wychowawczynią, mieliśmy bardzo dużo ciekawych inicjatyw, w których braliśmy udział; myślę tu przede wszystkim o wyjazdach, wycieczkach, które nas szalenie ubogacały, zwłaszcza w tamtych czasach, kiedy nie było tak jak dziś, nie każdy mógł wsiąść do samolotu, samochodu czy pociągu i pojechać tam, gdzie chce. Stworzyły się wówczas między nami, przede wszystkim dziewczynami, ale także chłopcami ważne więzy, które trwają do dziś. To były piękne doświadczenia…

Poza tym bardzo dużo się wtedy nauczyłam, co procentowało na kolejnych etapach edukacji. Dotyczy to, np. języka niemieckiego, którego zaczęłam się uczyć w szkole podstawowej i wykorzystałam zdobytą wiedzę w liceum. I tu zaczyna się drugi temat. Uczęszczałam do bardzo trudnego Liceum im. Mikołaja Kopernika w Warszawie, które było wówczas jedną z dwóch szkół w Polsce z nauczaniem dwujęzycznym. W kwietniu miałam egzamin, dostałam się i wydawało mi się, że najtrudniejsze już za mną, ale okazało się, że czeka mnie bardzo ciężka praca. Większość przedmiotów w liceum prowadzonych było po angielsku. Pamiętam doskonale pierwszą lekcję biologii, kiedy nauczyciel po angielsku prezentował przekrój żaby; to było trudne doświadczenie, zwłaszcza że byłam dziewczyną z małego Błonia, uczyłam się angielskiego w szkole, a większość moich kolegów z liceum to były dzieciaki wychowane albo urodzone za granicą, które posługiwały się angielskim perfekt. Poza tym musiałam dojeżdżać do Warszawy; wstawałam wcześnie rano, wracałam późnym popołudniem, co było dodatkowym utrudnieniem. Tak jak mówiłam, musiałam się wtedy bardzo dużo uczyć; szkoła była trudna, matura też, ale powiem Wam, że bardzo mi to pomogło w drodze na studia i na kolejnych etapach kształcenia. Pamiętajcie to, co zawsze mówił mój tata i z czym się zgadzam: lepiej być najsłabszym wśród najlepszych i ciągnąć w górę niż najlepszym wśród bardzo słabych; w tym drugim przypadku mało się rozwijamy albo w ogóle.

Czy pamięta Pani jakieś wyjątkowe wydarzenie z lat szkolnych?

Pamiętam różne wydarzenia… Z liceum tę lekcję z żabą, o której Wam opowiadałam, bo była dla mnie szokująca. W latach licealnych wielkie wrażenie robiła na mnie dość częsta sytuacja, kiedy moi koledzy  zimą przychodzili w piątek do szkoły z nartami, ze strojem narciarskim, ponieważ po lekcjach wyjeżdżali na weekend, np. do Austrii i wracali w poniedziałek prosto na lekcje. To były realia, których ja wówczas nie znałam; nie jeździłam z rodzicami tak po prostu na narty za granicę, do Austrii czy Szwajcarii.

Ze szkoły podstawowej bardzo miło wspominam wycieczki, np. „Śladami Jana Kochanowskiego” lub pięciodniową do Krakowa i okolic.  To były cudowne czasy!

Jakie były Pani ulubione przedmioty w szkole?

Na pewno języki. Miałam dar szybkiego uczenia się obcych języków po moim tacie, który – jak był młody – (to były zupełnie inne czasy, granice były zamknięte dla większości obywateli, mało kto się uczył języków obcych) wyjechał jako student na miesiąc do Szwecji. Był w Sztokholmie 50 czy 60 lat temu i wyobraźcie sobie, że do dziś mówi trochę po szwedzku. Myślę, że to po nim odziedziczyłam lekkość uczenia się języków obcych. Poza tym bardzo lubiłam język polski, pisanie wypracowań; przydaje mi się to teraz przy pisaniu książek. Jednym z moich ulubionych przedmiotów była też historia. Generalnie byłam typową humanistką.

Kim chciała Pani zostać, gdy była Pani w naszym wieku?

Dziwnie to zabrzmi, jeśli powiem, że… siostrą zakonną. Poza tym myślałam też o karierze nauczycielki; miałam w domu wielką tablicę; ucząc się do klasówek/lekcji, tłumaczyłam wirtualnym uczniom temat, jakbym była ich nauczycielką. Dzisiaj jednak nie wyobrażam sobie, że mogłabym uczyć; nauczyciel to bardzo trudny zawód, wymagający wiele cierpliwości i wysiłku.

Jak to się stało, że została Pani dziennikarką?

To był splot okoliczności, chyba trochę opatrzność. Nie planowałam zostania dziennikarką; zajmowałam się produkcją filmów, pracowałam więc z drugiej strony kamery. Miałam do czynienia z telewizją, ponieważ produkowałam różne ciekawe reportaże, filmy dokumentalne o Watykanie, papieżach, Rzymie, o Polakach żyjących we Włoszech, ale nigdy sama nie myślałam, że będę kiedyś dziennikarką, korespondentką, reporterką. Pewnego dnia po prostu dyrekcja Telewizji Polskiej zadzwoniła i zaproponowała mi pracę w charakterze korespondentki z Rzymu. Na początku nie uwierzyłam, myślałam, że to żart; nie skończyłam przecież dziennikarstwa, tylko filologię włoską. Kiedy już przyjęłam nowe wyzwanie, okazało się, że w redakcji Telewizji pracuje bardzo niewiele osób, które mają ukończone dziennikarstwo; większość  była po różnych studiach humanistycznych. Potem miałam praktyki w Akademii Dziennikarstwa w siedzibie Telewizji przy ulicy Woronicza 17, ale i tak najważniejsza okazała się praktyka, nie teoria, oraz intuicja.

Jakie zna Pani języki?

Śmieję się czasem, że takie, które są akurat potrzebne. Mam dwie córki (jedną w Waszym wieku, drugą o dwa lata starszą), które są w szkole szwajcarskiej w Rzymie, uczą się 4 języków, w domu dodatkowo piąty polski. Jak mają coś zadane i proszą o pomoc, muszę się orientować, czego dotyczy zadanie.

Najbliższy mi jest teraz włoski, bo mieszkam w Rzymie i posługuję się nim na co dzień. Poza tym niemiecki, który bardzo lubię od czasów szkoły podstawowej. Następnie szwajcarski, który ma dużo wspólnego z niemieckim, ale jest jednak inny; Niemcy Szwajcarów nie rozumieją. Kolejny język, który dobrze znam, to angielski i jeszcze francuski, którego się uczyłam na studiach.

Czy trudno było Pani rozstać się z Błoniem/Polską, gdy wyjeżdżała Pani do Watykanu?

Było bardzo trudno.  Zarówno wtedy, jak i teraz tęsknię za Polską, za rodziną, moimi znajomymi kątami, bo z tym się kojarzy dzieciństwo i wczesne lata nastoletnie, młodość, studia; to są sentymentalne wspomnienia. Miałam wspaniałą rodzinę, brata, mnóstwo znajomych i przyjaciół; działałam wówczas bardzo aktywnie w Kościele Świętej Trójcy w Błoniu, spotykaliśmy się w salkach katechetycznych, śpiewałam w Scholi. Dzisiaj, kiedy przyjeżdżam do Polski, np. prezentując swoje książki, staram się spotykać ze znajomymi z tamtych czasów; siadamy i godzinami wspominamy stare lata. To świadczy o tym, jak byliśmy zżyci. Za tymi relacjami, przyjaźniami tęsknię. Poza tym brakuje mi czasami polskich potraw, polskich tytułów gazet w kiosku… Wyjechałam na stałe za granicę, gdy byłam bardzo młoda, tęskniłam wówczas, nostalgię czuję do dziś.

Jakie były plusy i minusy życia w Watykanie?

Plusy na pewno takie, że na terenie Watykanu czuliśmy się bardzo bezpieczni i zaopiekowani. Czegokolwiek potrzebowałam, to za chwilę było to załatwiane. Pamiętam taką sytuację, gdy jakieś duże ptaki, zapewne albatrosy wkręciły mi się w drzewka cytrynowe na tarasie; groźnie to wyglądało, więc się trochę przestraszyłam, bo byłam sama w domu. Ale za chwilę pojawili się strażacy ze straży pożarnej Watykanu i za 5 minut problem był rozwiązany. Druga taka sytuacja dotyczyła mojej wówczas maleńkiej córeczki, która kiedyś bardzo zachorowała. W Polsce musiałabym czekać na pogotowie lub jechać do przychodni czy szpitala; w Watykanie wszystko miałam pod ręką. Pogotowie watykańskie, które obsługuje także Papieża, natychmiast udzieliło nam pomocy. Kiedy mieszkałam w Watykanie, żyło tam 12 kobiet; byłyśmy – mieszkając tam - uprzywilejowane; bez problemu załatwialiśmy wszystko, choćby dokumenty, na które w innych krajach, w tym, np. w Rzymie, gdzie teraz mieszkam, trzeba długo czekać.

Minusy życia w Watykanie dotyczą przede wszystkim wielkich ograniczeń, które tam obowiązywały. Nie można było w lecie wyjść w krótkiej spódnicy, w bluzce na ramiączka, w leginsach. Nie można było wrócić do domu po północy, bo bramy Watykanu były zamykane o 24.00. Trzeba było pilnować zegarka, żeby jak Kopciuszek wrócić przed północą, co w Rzymie, gdzie życie zaczyna się wieczorami, nie było takie proste. Te ograniczenia uwierały czasami, ale je zaakceptowałam. W Watykanie jest się też stale obserwowanym; jest tam 260 kamer; widać krok każdego człowieka, z każdej strony, trochę jak w domu Wielkiego Brata. Mieszkałam tam 17 lat, musiałam się do tego przyzwyczaić.

Czym dla Pani było/jest Błonie?

Moim domem, miejscem najmilszych wspomnień z dzieciństwa. Tego wczesnego i lat nastoletnich. Symbolem beztroski i poczucia bezpieczeństwa w rodzinie i środowisku. Miałam szczęście współtworzyć wspaniałą, zżytą grupę moich rówieśników przy kościele, to było coś fantastycznego, bo wiązało się z tym wiele przeżyć: wspólne spędzanie wakacji, ferii, wolnego czasu. Poza tym miałam w bloku, w którym mieszkałam, bliskie 4 koleżanki; wszystkie chodziłyśmy do „Dwójki”, tyle że do różnych klas. To był piękny czas: obowiązków, codziennych zajęć w szkole, ale też wielu momentów radosnych, beztroskich. Miałam wtedy w sobie misję tworzenia, inicjowania różnych działań; pozostało mi to do dziś.

Jakie wartości są dla Pani najważniejsze  w życiu?

To bardzo szerokie pytanie. Na pewno bycie dobrym, otwartym, dyspozycyjnym dla drugiego człowieka. Nauczyłam się tego od Jana Pawła II, którego miałam możliwość obserwować, mieszkając bardzo blisko niego przez ostatnie 2 lata jego życia. Widziałam, jak Papież bardzo cierpiał fizycznie, ale zawsze miał czas dla drugiego człowieka. Nawet, gdyby miało to trwać choćby kilka sekund, wpatrywał się w oczy tej osoby i był z nią, skupiony tylko na niej.

Poza tym dla mnie bardzo ważną wartością jest wiara. Wyrosłam w wierze, rozwinęła się ona we mnie, dojrzewała, począwszy od pierwszych lat w Błoniu, gdy angażowałam się w życie parafialne. To było to, co umocniło mój kręgosłup nie tylko wiary, ale także moralności.

Czy uważa się Pani za kobietę sukcesu?

Nie, ja jestem skromną osobą, nigdy nie odważyłabym się uznać za kobietę sukcesu. To wpisuje się w temat wartości; trzeba w życiu wykorzystywać talenty, które są nam dane, jakiekolwiek by one były. Życie jest nam dane, ale także zadane; jeśli mam zadane pewne rzeczy do realizacji, jeśli przychodzą mi one z łatwością, kiedy widzę oddźwięk swoich działań, to jestem szczęśliwa. Teraz, pisząc książki, doznaję mnóstwo serdeczności ze strony innych ludzi, którym się one podobają. Nie chodzi tu tylko o zdawkowe komentarze oceniające pozytywnie to, co piszę, ale także uwagi rzucane np. podczas spotkań na ulicach Rzymu, kiedy słyszę, np., że moje książki kogoś uratowały podczas pandemii, bo pozwoliły mu przenieść się choć na chwilę do Watykanu. Pewna pani ostatnio powiedziała mi, że po potrąceniu przez samochód musiała kilka miesięcy leżeć w łóżku, myślała, że już w ogóle z tego nie wyjdzie i moje książki czytane przez jej córkę siedzącą przy szpitalnym łóżku były dla niej rodzajem ratunku, odskocznią od cierpienia. Myślę, że jest to wielka nagroda za to, co robię i dlatego chcę robić to dalej. Nie wiem, czy można określić to mianem sukcesu; uważam po prostu, że nie mogę nic nie robić, bo życie jest piękne i warto robić to, co człowiek czuje.

Z czego jest Pani najbardziej dumna?

Na pewno z moich córek. Teraz widzę już efekty wychowania, które nie było łatwe, ponieważ przez ostatnie lata jestem bardzo zapracowana. Jako korespondentka jeżdżę po całych Włoszech, po świecie z Papieżem. Często jest tak, że dosłownie w trakcie rozmowy dostaję informację, że za dwie godziny mam być, np. w Andaluzji, bo akurat coś się tam wydarzyło. Było więc mało czasu, aby fizycznie być przy dziewczynkach. Widzę jednak, że sensownie dorastają, doceniają to, w jakim domu się wychowały, mówią mi często, że są ze mnie dumne, że mnie podziwiają. Ja też chcę w nich zaszczepić pasję życia, tworzenia, niemarnowania czasu. Mają bardzo dobre serca, a to jest dla mnie ogromnie ważne.

Jak udaje się Pani łączyć wszystkie zajęcia: jest Pani tłumaczką, dziennikarką, pisarką, autorką filmów, a do tego mamą i żoną. Bardzo tego dużo.

Łączę bez zastanawiania się. Staram się być „szwajcarska” w codzienności, mocno zadaniowa. Np. dzisiaj rano od godziny ósmej musiałam napisać do tygodnika amerykańskiego dwa artykuły: jeden wspomnieniowy o Papieżu Benedykcie XVI, a drugi o tym, jak ostatni trzej papieże spędzali święta, jak wygląda Boże Narodzenie w Watykanie. O ósmej usiadłam do komputera i po prostu to napisałam, żeby móc się z Wami spotkać o 11.00. Staram się wszystko łączyć w sposób naturalny, skupiając się na danej sprawie w określonym momencie. Jak jest czas dla rodziny, to poświęcam go w pełni najbliższym; jeśli jest jakiś wyjazd, to na nim się skupiam. Bardzo mocno wykorzystuję każdą chwilę. Na przykład, jak jeździłam do Wenecji relacjonować karnawał, to w trakcie 4-godzinnej podróży pociągiem pisałam książkę, bo wiedziałam, że muszę zaraz oddać kolejny rozdział. Potrzebuję terminów, ram i wówczas wszystko udaje mi się zrealizować.

Jakie ma Pani plany na przyszłość?

Myślę, że jeszcze coś napiszę, bo mam już pomysł na temat następnej książki. Jeśli chodzi o zawodowe plany, stworzę jakiś film. Będę dalej dziennikarką, nie wiem, czy w Polsce, bo mam ciekawą propozycję także z innego kraju. Rola korespondenta relacjonującego na żywo wydarzenia jest mi bardzo bliska i chciałabym nadal to robić. Pragnę też rozwijać się w innych sektorach, jeśli to będzie możliwe, i podróżować. Kocham podróże! Uważam, że wędrowanie po świecie, odkrywanie świata, zwłaszcza z moimi dziewczynkami jest czymś wspaniałym.

Jakie rady mogłaby Pani dać  dziewczętom w naszym wieku?

Warto, żebyście pamiętały zawsze to, o czym mówiłam, że życie jest nam zadane. Nie jest to czas do odcinania kuponów, tylko czas, w który trzeba inwestować swoje siły i talenty, jakie w sobie odkrywamy. Trzeba się dużo, szeroko uczyć, chłonąc wszystko. Pamiętajcie, że umysł człowieka jest niesamowity, a wykorzystywany jest w minimalnej cząstce, więc warto go przez cały czas trenować: czytać, odkrywać świat, poznawać ludzi, bo potem układa się to w piękną mozaikę złożoną z różnych kamyczków; każdy dzień to kolejny taki kamyczek. Przytoczę słowa Jana Pawła II, które warto, żebyście zapamiętały: „Nie wystarczy przekroczyć progu, trzeba pójść w głąb”.

Na pewno pamiętajcie, że warto się uczyć, studiować. Bardzo kształcące są też podróże, może w przyszłości wymiana studencka. Miejcie szeroko otwarte oczy na wszystko, bo świat jest przepiękny, trzeba go tylko chcieć odkrywać.

Nasz projekt jest poświęcony kobietom. Która kobieta jest dla Pani największym autorytetem?

Dla mnie ważną postacią jest znaną z kart historii, żyjąca w końcu XIV wieku  Katarzyna ze Sieny, patronka Włoch, nazwana przez Jana Pawła II także patronką Europy. Miała ona niesamowitą charyzmę, siłę, która  sprawiła, że dzięki jej staraniom papież powrócił do Rzymu, do rządzenia z niewoli awiniońskiej. Spoczywa w Bazylice Santa Maria sopra Minerva, ma piękny, biały sarkofag, Zmarła bardzo młodo w wieku 33 lat, ale swoje życia wykorzystała najpiękniej jak mogła. Żyła tak dawno temu, a odkrywana jest cały czas na nowo, co znaczy, że była niezwykłą kobietą. Podziwiam ją.

Dziękujemy bardzo za poświęcony nam czas i życzymy wszystkiego najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia.




 5 kwietnia uzyskaliśmy informację, że po raz kolejny zdobyliśmy WYRÓŻNIENIE za nasz projekt. Jesteśmy bardzo dumne, to wspaniały sukces! Ws...